Jerzy Duroy wrócił do dawnego trybu życia.
Zamieszkawszy teraz w mieszkaniu parterowem przy ulicy Konstantynopolskiej, prowadził życie bardzo poważne, jak człowiek, przygotowujący się do nowej ery. Nawet jego stosunek z panią de Marelle przypominał stosunek małżeński, jak gdyby wprawiał się już zawczasu do bliskiej zmiany, a kochanka jego, zdziwiona tym jego spokojem, powtarzała ze śmiechem:
— Jakiż z ciebie safanduła! gorszy jeszcze od mojego męża. Nie warto było zmieniać!
Pani Forestier nie powracała dotąd. Opaźniała wyjazd z Cannes. Jeden tylko odebrał od niej list, zapowiadający powrót na połowę kwietnia; w liście tym jednak nie było najmniejszej nawet aluzyi do ich pożegnania. Czekał. Teraz stanowczo był już zdecydowanym użyć wszelkich środków, mogących zapewnić mu to małżeństwo, gdyby ona chciała się cofnąć. Wierzył jednak w swoją gwiazdę, w ten czar, jaki czuł