już pierwsze uniesienie, postanowił jej dowieść w sposób rozsądny, że on nie może przecież pozostać całe życie kawalerem, a ponieważ pan de Marelle upiera się przy życiu, więc on musi pomyśleć o innej, by mieć ostatecznie prawną towarzyszkę życia.
A jednak był wzruszonym. Na odgłos dzwonka serce zaczęło mu bić jak młotem.
— Dzień dobry Bel Ami — zawołała, rzucając mu się w ramiona.
Czując jednak pewien chłód w jego uścisku, spojrzała nań bystro i spytała:
— Co ci jest?
— Siadaj, moja droga. Musimy się rozmówić poważnie.
Odrzuciwszy woalkę, usiadła, nie zdejmując kapelusza. Czekała w milczeniu.
Spuścił oczy; przygotowywał wstęp. Nareszcie głosem powolnym zaczął:
— Kochana przyjaciółko, widzisz przed sobą człowieka bardzo wzburzonego, bardzo smutnego i zakłopotanego tem, co ci ma wyjawić. Kocham cię bardzo, kocham z całego serca, dlatego też obawa sprawienia ci przykrości bardziej mnie jeszcze gnębi, niż sama wiadomość, której ci mam udzielić.
Pobladła gwałtownie i drżąc cała, rzekła głosem stłumionym:
— Co ci jest? Mów prędko!
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/312
Ta strona została skorygowana.