Wahał się chwileczkę, czując jednak, iż trzeba koniecznie powiedzieć, wyrzekł:
— Magdalena Forestier.
Pani de Marelle wstrząsnęła się całem ciałem i zapadła ponownie w milczenie, myśląc o czemś z takiem natężeniem, ze zdawała się zapominać o klęczącym przed nią mężczyzną. A dwie przeźroczyste krople, formując się bezustannie na brzegach rzęs, spadały, ustępując miejsca innym, następnym.
Wstała nareszcie. Duroy zrozumiał, że chce odejść bez jednego słówka, bez wymówek i bez przebaczenia. Uczuł się zadraśniętym, upokorzonym w głębi duszy. Chcąc ją zatrzymać, chwycił ramionami za suknię, ściskając poprzez ubranie jej okrągłe łydki, które czuł, jak się prężyły, stawiając opór.
— Błagam cię, nie odchodź tak — prosił.
Wówczas, spojrzała na niego, objęła go tem łzawem, zrozpaczonem, tak uroczem i smutnem spojrzeniem, które wypowiada cały ból serca kobiecego i rzekła:
— Ja nie... ja nie mam nic do powiedzenia... nie... mogę nic uczynić... Ty... ty masz racyę... ty... ty... wybrałeś dobrze, czego ci potrzeba...
Wyrwała się jednym rzutem i wybiegła, mimo, że Duroy starał się ją jeszcze zatrzymać w objęciu.
Pozostawszy sam, podniósł się, jakby odu-
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/315
Ta strona została skorygowana.