Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/316

Ta strona została skorygowana.

rzony obuchem w głowę, za chwilę jednak pogodził się z położeniem i mruknął:
— Dalibóg, tem gorzej lub tem lepiej. Już po wszystkiem... bez scen. Tak wolę.
I czując się oswobodzonym naraz od straszliwego ciężaru, czując się swobodnym, wolnym, czując przed sobą szeroki widnokrąg życiowy, uniesiony radosnem upojeniem zwycięstwa i siły, zaczął się boksować, kułakami potężnymi uderzając o ścianę, jak gdyby walczył z przeznaczeniem.
Gdy pani Forestier zapytała:
— Czy uprzedziłeś panią de Marelle? — odpowiedział spokojnie:
— Ależ tak...
Spojrzała nań przenikliwie.
— I nie wzburzyła ją ta wiadomość?
— Ależ nie, bynajmniej. Przeciwnie, bardzo się jej to podobało.
Wiadomość rozeszła się szybko. Jedni się dziwili, drudzy utrzymywali, że to było do przewidzenia, inni jeszcze uśmiechając się, dawali do poznania, iż ich to wcale nie dziwi.
Młody człowiek, podpisujący się obecnie w kronikach „D. de Cantel“, w echach „Duroy“, a w artykułach politycznych, które od niedawna zaczął pisywać, du Roy, spędzał pół dnia u narzeczonej, traktującej go z poufałością siostrzaną, z którą jednak łączyło się uczucie gorętsze, choć