— To bardzo ładnie — rzekła, patrząc m u prosto w twarz swemi sprytnemi i zawsze uśmiechniętemi oczyma.
— Jestem za zimny — myślał. — Jestem za głupi. Powinienbym szybciej iść do celu.
W jaki sposób poznałaś się z Forestierem? — zapytał.
— Czy jedziemy do Rouen, aby mówić o nim? — zapytała, ze złośliwością wyzywającą.
— Jaki ja głupi! — zawołał, czerwieniąc się. — Kiedy bo ty mię onieśmielasz!
— Ja! — zawołała uradowana. — Nie może być! A to dlaczego?
Siadł obok niej na kanapie, tuż blisko.
— Ach! jeleń! — krzyknęła.
Pociąg przebiegał właśnie wzdłuż lasku Saint-Germain i Magdalena dojrzała wystraszonego jelenia, jednym skokiem przesadzającego szeroką aleję.
Gdy wyglądała przez otwarte okno wagonu, Duroy, pochyliwszy się nad nią, złożył długi pocałunek, pocałunek kochanka, na szyi, pokrytej drobnymi, kręcącymi się loczkami.
Stała przez chwilę nieruchoma, poczem podniósłszy głowę, rzekła:
— No, daj pokój, łaskoczesz mnie.
On jednak nie przestawał, delikatnie, fry-
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/320
Ta strona została skorygowana.