Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/34

Ta strona została przepisana.

przyjaźnie skinąwszy głową i wachlarzem dotknąwszy ramienia Duroy’a, rzekła:
— Dziękuję ci, kotku. Nie bardzo jakoś jesteś wymowny.
I odeszły bujającym się krokiem.
Forestier zaczął się śmiać.
— Powiedzno, stary, czy wiesz, ze masz szalone szczęście do kobiet? Ho! ho! trzeba to kultywować. To może zaprowadzić cię daleko.
Umilkł na chwilkę, poczem, jakby myśląc głośno, dodał:
— Przez nie najprędzej dochodzi się do celu.
A gdy Duroy milczał, ciągle się uśmiechając, zapytał:
— Czy jeszcze zostajesz? bo ja już idę; mam tego dosyć.
Jerzy szepnął:
— Ach! zostanę jeszcze trochę. Przecież to jeszcze nie późno.
Forestier wstał.
— A zatem, do widzenia jutro. Nie zapomnij, numer 17, ulica Fontaine, o pół do ósmej wieczorem.
— Oczywiście; więc do jutra. Dziękuję.
Ścisnęli się za ręce i dziennikarz odszedł.
Zaledwie znikł, Duroy uczuł się swobodnym; raz jeszcze dotknął palcami radośnie dwóch sztuk złota w kieszeni, poczem zaczął przebiegać tłum, jakby szukając czegoś wzrokiem.