wany spadkobierca. Spuścizna niezużyta, mogąca służyć w każdym wypadku, nawet w podróży.“
Zamknął spokojnie szafą, mówiąc dość głośno, by go usłyszano:
— Głupców i zazdrosnych nie brak nigdy.
Czuł się jednak zranionym w swej dumie i ambicyi, w tej dumie i ambicyi autora, która wyraża czujną zawsze wrażliwość nerwową, zarówno u reportera, jak i u genialnego poety.
Słowo to: „Forestier“ rozdzierało mu uszy, lękał się je usłyszeć, czuł, iż czerwieni się za każdym razem. Słowo to oznaczało dlan szyderstwo, było dlań obelgą. Krzyczało mu ciągle: To żona twoja pracuje za ciebie, taksamo, jak pracowała za pierwszego męża. Bez niej, nie byłbyś niczem.
Przyznawał zresztą, że Forestier nie znaczyłby nic bez Magdaleny; ale on! cóż znowu!
Myśl ta napastowała go nawet po powrocie do domu. Wszystko przypominało mu umarłego. Wszystkie meble, wszystkie graciki, wszystko, czego on dotykał. Z początku nie zastanawiał się nad tem; piła jednak urządzana konsekwentnie przez kolegów, wytworzyła w umyśle jego rodzaj rany, którą tysiączne drobiazgi wpierw niespostrzegalne, rozdrażniały teraz jadowicie.
Nie mógł wziąść do ręki żadnego przedmiotu, aby jednocześnie nie ujrzeć na nim ręki
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/353
Ta strona została skorygowana.