— Pani Walter i pani de Marelle — brzmiała odpowiedź.
Uczuł cokolwiek silniejsze bicie serca.
— Ano, zobaczmy — rzekł do siebie i otworzył drzwi.
Klotylda siedziała w rogu kominka, naprost światła, padającego na nią z okna. Zdało się Jerzemu, iż pobladła nieco na jego widok. Przywitał naprzód panią Walter i dwie jej córki, siedzące tuż koło niej, jakby na straży; potem dopiero zwrócił się do dawnej kochanki. Podała mu rękę, którą uścisnął wymownie, jakby chciał przez to powiedzieć: „Kocham cię zawsze.“ — Odpowiedziała na ten uścisk.
— Jakże się pani miewa? — zapytał. — Od wieków pani nie widziałem.
— Doskonale — odpowiedziała tonem swobodnym. — A wy, Bel-Ami?
— Pozwolisz, bym nazywała go jak dawniej: Bel-Ami? — spytała, zwracając się do Magdaleny.
— Ależ ma się rozumieć, moja droga, pozwalam na wszystko, czego tylko zechcesz.
W słowach tych zdawała się ukrywać lekka ironia.
Pani Walter opowiadała o jakiejś zabawie, urządzanej przez Jakóba Rival’a, w kawalerskiem jego mieszkaniu; miał to być jakiś turniej w obecności kobiet z towarzystwa.
— To będzie nadzwyczaj interesujące — mó-
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/367
Ta strona została skorygowana.