— Tak pani. Stawię się z pewnością — dopowiedział.
Zaledwie te panie wyszły, podniosła się również pani de Marelle:
— Do widzenia, Bel-Ami — rzekła na pożegnanie, podając mu rękę.
Tym razem uścisk pochodził od Klotyldy — uścisk bardzo silny i długi. Jerzego wzruszyło ciche wyznanie tego prawdziwie cygańskiego i dobrego dziecka, które może i naprawdę go kochało.
— Pójdą do niej zaraz jutro — pomyślał.
Zaledwie znalazł się sam na sam z żoną, Magdalena wybuchnęła śmiechem wesołym, serdecznym.
— Czy wiesz — rzekła, patrząc mu prosto w oczy, — że roznieciłeś namiętność w sercu pani Walter?
— Cóż znowu? — odparł z niedowierzaniem.
— Tak, zapewniam cię. Mówiła mi o tobie z szalonym entuzyazmem. To bardzo zabawne z jej strony! Pragnęłaby znaleźć dwóch takich mężów dla swoich córek!... Na szczęście, podobne rzeczy nie mają w danym wypadku żadnego znaczenia.
— Jakto, nie mają żadnego znaczenia? — zapytał, nie wiedząc, co chce przez to powiedzieć.
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/369
Ta strona została skorygowana.