— Oh! pani Walter — odpowiedziała tonem kobiety, przeświadczonej o trafności swego sądu — pani Walter jest jedną z tych, o których nie powiedziano nigdy złego słowa, ale to nigdy a nigdy. Jest ona niezdobytą pod każdym wzglądem. Męża jej znasz tak samo, jak ja, ale ona, to zupełnie co innego. Cierpiała wprawdzie wiele, że wyszła za żyda, pozostała mu jednak wierną.
— Ja myślałam, że ona jest również żydówką — przerwał młody człowiek ze zdziwieniem.
— Ona? Cóż znowu! Ona jest protektorką wszystkich filantropijnych stowarzyszeń w kościele świętej Magdaleny. Wzięła nawet ślub religijny. Nie wiem jednak, czy ojciec Walter się ochrzcił, czy też, poprostu kościół patrzył na to przez palce.
— Ach! — bąkał Jerzy — ona... mię zatem... łapie?
— Najpewniej i najzupełniej. Gdybyś nie był już w niewoli, poradziłabym ci starać się o rękę... Zuzanny raczej, niż Róży, nieprawdaż?
— Ach! sama matka jeszcze niczego — odparł, podkręcając wąsika.
— Wiesz, mój mały — rzekła Magdalena zniecierpliwiona — matki, to ci życzę z całego serca. Nie przeraża mnie ona jednak. W tym
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/370
Ta strona została skorygowana.