Du Roy poczerwieniał, poczem zbliżając się do młodej kobiety, szepnął:
— Daj buzi.
Spełniła jego życzenie.
— Gdzie moglibyśmy się zobaczyć? — zapytał.
— Ależ... przy ulicy Konstantynopolskiej.
— Więc mieszkanie nie jest wynajęte?
— Nie... zatrzymałam je.
— Zatrzymałaś?
— Tak, myślałam zawsze, że powrócisz.
Fala pychy radosnej rozdęła mu piersi.
Ta więc go kochała miłością prawdziwą, głęboką i stałą.
— Uwielbiam cię — szepnął. — A twój mąż, dobrze się miewa? — zapytał po chwili.
— Tak, doskonale. Był tu przez cały miesiąc i wyjechał dopiero pozawczoraj.
— Wybornie się składa! — zawołał Jerzy, nie mogąc się powstrzymać od śmiechu.
— A tak, doskonale się składa — odpowiedziała naiwnie. — Chociaż, co prawda, bytność jego też niewiele przeszkadza. Wszak wiesz o tem.
— Tak, to prawda. Zresztą, to bardzo przyjemny człowiek.
— A ty? — zapytała. — Jakże to nowe życie?
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/373
Ta strona została skorygowana.