Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/38

Ta strona została przepisana.

się przed trzeciem lustrem, zwykłym, kokieteryjnym ruchem pokręcił fryzowanego wąsika; zdjął kapelusz, by poprawić włosy i, jak to było jego zwyczajem, szepnął półgłosem:
— A to znakomite odkrycie — i zadzwonił jednocześnie.
Drzwi otwarły się natychmiast i Duroy ujrzał przed sobą lokaja, ubranego w czarny frak, poważnego, starannie wygolonego, o wyglądzie tak nienagannym, że Jerzy uczuł znowu dziwny, niewytłómaczony niepokój, pochodzący może z bezwiednego porównywania kroju swego ubrania z tem, jakie widział oto przed sobą. Lokaj w lakierkach, biorąc palto przybysza, które ten trzymał na ramieniu, by nie widać było plam, zapytał:
— Kogo mam zameldować?
I rzucił nazwisko za portyerę znajdującego się obok salonu.
Duroy stracił naraz całą swoją odwagę. Cżuł się jakby przygwożdżonym ze strachu — niepewnym. Miał oto uczynić pierwszy krok w przyszłość oczekiwaną, wyśnioną. Posunął się jednak naprzód. Młoda blondyna stała teraz przed nim sama jedna, oczekując go w dużym, jasno oświetlonym i kwiatami napełnionym salonie, czyniącym wrażenie oranżeryi.
Stanął jak wryty — zmieszany w najwyższym stopniu.