zielenią. Dowcipniś jakiś krzyczał od czasu do czasu:
— Oranżada! limoniada! piwo!
Pani Walter zajęła z córkami miejsca zachowane dla nich w pierwszym rzędzie. Du Roy, umieściwszy je na ławeczce, rzekł:
— Oddalam się, gdyż mężczyznom nie wolno zajmować tych miejsc.
— Miałabym jednak ochotę zatrzymać pana przy sobie — z wahaniem rzekła pani Walter. — Mówiłby mi pan nazwiska walczących. Ot, gdyby pan tak stanął za ławeczką, nie przeszkadzałoby to nikomu.
Spojrzała nań swemi wielkiemi, słodkiemi oczyma.
— Zostań z nami... panie... panie Bel-Ami — nalegała.
— Jest nam pan niezbędnie potrzebny.
— Pani... usłucham z przyjemnością... — odpowiedział.
— Jaka to zabawna ta piwnica — odzywały się głosy ze wszystkich stron. — Jak tu przyjemnie!
Piwnicę tę znał Jerzy doskonale. Stanął mu teraz w pamięci ów nieszczęśliwy ranek, poprzedzający dzień jego pojedynku. W tej to sklepionej sali przepędził wówczas tyle godzin, naprzeciw maleńkiego białego punkciku, spoglądającego nań z głębi drugiej piwniczki, jakby wielkie a straszliwe jakieś oko.
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/380
Ta strona została skorygowana.