— Zaczynamy — rozległ się od schodów donośny głos Jakóba Rival’a.
W tejże samej chwili weszło na estradę sześciu mężczyzn, przybranych w niesłychanie obcisłe tużurki, zarysowujące znakomicie ich torsy i zajęli miejsca, przeznaczone dla sędziów. Podawano sobie dokoła ich nazwiska: generał de Raynaldi, prezydent, mały człowieczek z wielkimi wąsami; artysta-malarz Józef Roudet, wysoki, łysy, z długą brodą; Mateusz de Ujar, Szymon Ramoncel, Piotr de Carvin, trzech młodych salonowców i mistrz Gaspard Merleron.
Dwie pankarty, umieszczone po dwu stronach piwnicy podawały nazwiska: „Pan Crevecoeur“ czytano po prawej, „Pan Plumeau“ po lewej stronie estrady.
Byli to dwaj mistrze, dobrzy mistrze drugorzędni. Zjawili się; szczupli, o twarzach marsowatych i ruchach cokolwiek sztywnych.
Powitawszy wszystkich automatycznym ukłonem wojskowym, przystąpili do ataku. W białych kostyumach, nawpół płóciennych, nawpół skórzanych, przypominali dwóch piechurów, bijących się na żarty.
Od czasu do czasu padało słowo: „trafił“. Wówczas sześciu sędziów, z minami znawców kiwało poważnie głowami. Publiczność nie widziała nic, prócz dwóch żywych maryonetek, rzucających się i wyciągających ramiona. Nie rozu-
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/381
Ta strona została skorygowana.