Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/40

Ta strona została przepisana.

Z poza muślinu i koronek dojrzeć było można białą szyją i ramiona. Włosy, spięte wysoko, ułożone w pukle, opadały na szyją lekkim obłoczkiem jasnego puchu.
Pod jej wzrokiem Duroy uspokoił się nareszcie. Niewiadomo, dlaczego, wzrok ten przypomina mu dziewczyną, napotkaną wczoraj w Folies-Bergère. Kobieta, patrząca nań, miała oczy szaro-błękitne, nadające jej wyraz zajmujący; nos drobny, usta świeże i pełne, podbródek cokolwiek za mięsisty, twarz nieregularną lecz ponętną, pełną wdzięku i sprytu. Była to jedna z tych twarzy kobiecych, gdzie każda linia odsłania wdzięk jakiś specyalny, zda się mieć szczególne jakieś znaczenie, a każdy gest mówi, lub ukrywa jakieś tajemnice.
Po krótkiem milczeniu spytała:
— Dawno pan w Paryżu?
Odzyskując powoli przytomność umysłu, odpowiedział:
— Dopiero od kilku miesięcy. Mam zajęcie przy kolei, lecz Forestier daje mi nadzieją, iż za jego protekcyą będę się mógł dostać do dziennikarstwa.
Uśmiechnęła się przyjaźnie i cichszym głosem rzekła:
— Wiem o tem.
Dzwonek rozległ się w przedpokoju. Lokaj zameldował: