Wskazał był woźnicy adres swego mieszkania przy ulicy Konstantynopolskiej.
— Pan nie ma wyobrażenia, jak bardzo cierpią z twego powodu — mówiła dalej pani Walter. — Wczoraj w kościele byłam bardzo surową, lecz chciałam uciec od ciebie za jakąbądź cenę. Tak, lękam się pozostać z tobą sam na sam. Przebaczyłeś mi pan?
— Tak, przebaczyłem. Czegóźby ci nie wybaczył człowiek, który cię tak kocha, jak ja cię kocham?...
— Słuchaj pan — przemówiła tonem błagalnym — trzeba mnie szanować... nie trzeba... nie trzeba... inaczej nie mogłabym cię widywać.
W pierwszej chwili nie wiedział, co ma odpowiedzieć; pojawił mu się nawet na ustach ów uśmiech subtelny, niepokojący kobiety. W końcu jednak szepnął:
— Pani, jestem twoim niewolnikiem.
Teraz pani Walter zaczęła mu opowiadać, w jaki sposób doszła do przekonania, że go kocha. Stało się to wówczas, gdy dowiedziała się o jego postanowionem małżeństwie z panią Forestier. Opowiadała mu szczegóły, wspominała daty i mnóstwo rzeczy poufnych.
Nagle zamilkła. Kareta stanęła przed jakimś domem i Du Roy otworzył drzwiczki.
— Gdzież jesteśmy? — spytała.
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/421
Ta strona została skorygowana.