Zaledwie przestąpił próg redakcyjny, wręczono mu zapieczętowaną depeszę. Było to pismo pani Walter.
— A do licha! to ci pijawka — zaklął.
I w napadzie złego humoru, niezdolny do pisania, wybiegł szybko na ulicę.
Od sześciu już tygodni próbował z nią zerwać, lecz zawsze nadaremnie. Nie widział sposobu odczepienia się od tej natrętnej kobiety.
Pani Walter, po swym upadku, pod wpływem straszliwych wyrzutów sumienia, podczas trzech schadzek obrzucała kochanka cierpkiemi wymówkami i przekleństwy. Znudzony temi scenami i przesycony dostatecznie tą dojrzałą i dramatyczną kochanką, postanowił poprostu oddalać się od niej, przypuszczając, iż w ten sposób zakończy całą awanturę. Wówczas to pani Walter przyczepiła się do niego, jak to mówią, rękami i nogami, rzucając się w tę miłość, jakby w wodę, z uwiązanym u szyi kamieniem. Powodowany słabością, ustępstwem i pewnymi