się znowu jak podlotek i szepleniła dla dodania sobie wdzięku:
— Jak ja cię kocham, mój maleńki, Jak ja cię kocham. Ukochaj troszeczkę swoją maleńką kobietkę.
Wówczas napadała go szalona chęć zaklęcia, trzaśnięcia drzwiami i ucieczki od tej natrętnej istoty.
Początkowo widywali się często w mieszkaniu przy ulicy Konstantynopolskiej, teraz jednak Du Roy, lękając się spotkania jakiego z panią de Marelle, wynajdywał tysiączne przeszkody, stające w poprzek dawnym schadzkom. W zamian za to, m usiał u niej bywać codziennie na obiedzie lub śniadaniu. Pani Walter ściskała czule pod stołem rękę swego gościa lub nadstawiała mu poza drzwiami usta do pocałunku. Du Roy bawił się doskonale w towarzystwie Zuzanny, śmieszącej go swemi psotami. Lalkowata jej powierzchowność odsłaniała niekiedy umysł giętki i złośliwy, tembardziej zabawny, że niespodziewany. Piękna ta maryonetka szydziła ze wszystkiego i wszystkich. Jerzy zaś, podniecając jej zapał, dodawał rozmowie pieprzyku. Rozumieli się znakomicie.
Dziewczyna wołała bezustannie:
— Słuchaj, Bel-Ami. Chodź tutaj, Bel-Ami.
Odchodził w tej chwili od mamy i biegł
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/435
Ta strona została skorygowana.