ulicy Konstantynopolskiej. Jerzy zaś za każdym razem drżał z obawy, iż obie te kobiety spotkają się kiedyś nos w nos przed jego drzwiami. Przywiązanie jego do pani de Marelle spotęgowało się natomiast w ostatnich miesiącach. Nazywał ją „łobuzem“ i rad był ze swej kochanki. Natury ich odpowiadały sobie znakomicie, składały się z tychże samych pierwiastków; oboje należeli w zupełności do tych salonowych awanturników życiowych, mających mimowiedzy tyle podobieństwa do cyganów.
Lato spędzili rozkosznie, jak prawdziwa para studencka, używając swobody. Wymykali się na obiady do Argenteuil, Bougival, Maisons, Poissy, przepędzając długie godziny w maleńkiej łódce rybackiej. Ona lubiła namiętnie smażone ryby, potrawkę z królika, marynaty rybne i krzyki przewoźników; on znów zachwycał się wspólną jazdą, gdy oboje siadali na imperyał, a on, kąpiąc się w słonecznych promieniach dnia sierpniowego, opowiadał mnóstwo facecyj.
Gdy zaś tegoż samego dnia musiał iść na obiad do pani Walter, nienawidził tembardziej starej natrętnej kochanki za to, że odrywa go od tej młodej, że przeszkadza mu przedłużać rozkosz i nie pozwala napawać się do woli chłodnem, ożywczem tchnieniem Sekwany.
Teraz oto, gdy zdawało mu się, że nareszcie uwolnił się już od nudnej redaktorowej,
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/437
Ta strona została skorygowana.