kiedykolwiek w zwykłych zajęciach codziennych.
Szedł wolnym krokiem, kierując się na ulicę Konstantynopolską i wybuchał gniewnie od czasu do czasu.
— Ach! ja ją nauczę, jeśli mi nie ma nic do powiedzenia. Natrę jej uszu! Przedewszystkiem zapowiem, że już nigdy noga moja nie postanie w jej domu. Przyszedłszy do mieszkania, czekał jej przybycia.
Pani Walter zjawiła się niezadługo. Zaledwie przestąpiła próg mieszkania, zawołała uradowana:
— Ach! odebrałeś moją depeszę! Co za szczęście!
— Do kata! oddano mi ją w redakcyi, w chwili, kiedy miałem iść do Izby odpowiedział gniewnie. — Czegóż ty jeszcze chcesz odemnie?
Kobieta podniosła woalkę, chcąc pocałować kochanka i przybliżyła się do niego lękliwie. Podobna była w tej chwili do uległej wyżlicy, przywykłej do częstego bicia.
— Jaki ty dla mnie jesteś okrutny... Jak ty ostro do mnie przemawiasz... Cóż ja ci złego zrobiłam? Nie przypuszczasz nawet, jakie mi zadajesz męki!
— Znowu zaczynasz? — mruknął.
Stała przed nim, wyczekując najlżejszego
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/439
Ta strona została skorygowana.