łała. — Podniosły się dopiero do siedemdziesięciu franków.
— Tak, nie mam jednak pieniędzy do rozporządzenia.
— Myślałam już o tem, koteczku — rzekła, podnosząc na kochanka błagalne spojrzenie. — Myślałam już o tem i gdybyś był grzeczny, bardzo grzeczny, gdybyś mię chociaż trochę kochał, to przyjąłbyś odemnie pożyczkę.
— Oh! co to, to nie! — odparł szorstko, niemal gniewnie.
— Słuchaj — szeptała błagalnie. — Słuchaj, można to nawet urządzić bez pożyczki. Chciałam kupić tych papierów za dziesięć tysięcy franków, chcąc stworzyć sobie osobisty mój fundusz, otóż kupię ich za dwadzieścia! Ty będziesz należał do połowy. Rozumiesz przecież, że nie oddam tych pieniędzy Walterowi. Otóż, jeżeli operacya się uda, zarobisz na niej siedmdziesiąt tysięcy franków; jeżeli nie, będziesz mi winien dziesięć tysięcy, które oddasz, gdy będziesz mógł.
— Nie, nie podoba mi się ta kombinacya — bronił się jeszcze.
Pani Walter zaczęła nalegać. Perswadowała mu, że ryzykuje przecież na jej słowo dziesięć tysięcy franków, że stracić je nawet może, że ona ze swej strony nie robi żadnego poświęcenia, gdyż pieniądze wypłaci bank walterowski.
Wyłożyła mu jeszcze, że to przecież
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/445
Ta strona została skorygowana.