Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/45

Ta strona została przepisana.

bert de Varenne dotrzymywał mu wiernie placu, niejedną kroplą sosu plamiąc gors koszuli.
Forestier, poważny i uśmiechnięty, zwracał pilną uwagę na gości, zamieniając przytem porozumiewawcze spojrzenia z żoną i spełniając z nią doskonale, trudne zadanie gospodarzy.
Twarze zaczęły się ożywiać, głosy zapalać coraz bardziej. Od czasu do czasu głos lokaja szeptał w ucho biesiadnika:
— Corton czy Château-Laroze?
Duroy zasmakował w Corton’ie i pozwalał raz po raz napełniać sobie kieliszek. Wesołość rozkoszna zaczęła nim owładać; wesołość gorąca, idąca od żołądka do głowy, rozchodziła się po wszystkich jego członkach, przejmowała go na wskroś. Przepajała go całkowitem zadowoleniem, dając odczuwać błogość życia i myśli, ciała i duszy.
Przyszła mu naraz chęć mówienia, zwrócenia na siebie uwagi; chciał, by go słuchano, oceniano, jak współbiesiadników, których najmniejsze zdania przyjmowano z zapałem.
Nieprzerywana jednak rozmowa zahaczała się jedną ideą o drugą; przeskakiwała z przedmiotu na przedmiot, pobudzona nieraz jednem słowem, drobnostką. Po okrążeniu wszystkich wypadków dnia, po lekkiem dotknięciu tysiąca kwestyi, powrócono nareszcie do interpelacyi pana Morel’a co do kolonizacyi algierskiej.
Pan Walter, posiadający dowcip tłusty i scep-