Nagle zamilkła i poczęła się uważnie przypatrywać delikatnej niteczce, odkrytej przed chwilą.
— Nie, to nie jest włos Magdaleny, to jakiejś brunetki.
— Prawdopodobnie pokojówki — rzekł ze śmiechem.
Ona jednak egzaminowała dalej kamizelkę z uwagą szpicla policyjnego i znalazła drugi włos, osnuty koło innego guzika; następnie trzeci. Pobladła i drżąc lekko, zawołała:
— Ach! spałeś z jakąś kobietą, która ponawijała ci włosów dokoła wszystkich guzików.
— Ależ nie. Zwaryowałaś — bąkał zdziwiony.
Nagle przypomniał sobie poprzednią wizytę, zrozumiał całą awanturę i zmieszał się w pierwszej chwili. Zaprzeczał jednak usilnie, rad w duszy, że podejrzywa go o szczęście do kobiet.
Klotylda nie zaprzestawała poszukiwań i znajdowała coraz to więcej włosów, które odkręcając gwałtownie, rzucała następnie na dywan.
Przebiegłym instynktem kobiecym odgadła prawdę i rozzłoszczona, wściekła, bliska już płaczu, rzekła:
— Ona cię kocha, ta... i chciała, byś zabrał z sobą jej cząstkę... Ach! jakiż z ciebie zdrajca...
Nagle wydała okrzyk ostry, nerwowy okrzyk uradowania:
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/452
Ta strona została skorygowana.