Kościół był całkowicie obity kirem. Umieszczony nad głównemi drzwiami wielki herb z dziewięciopałkową koroną oznajmiał, że ma się odbyć pogrzeb wysoko urodzonego szlachcica.
Nabożeństwo skończyło się przed chwilą. Zaproszeni znajomi powoli wychodzili z kościoła, przedefilowawszy przed trumną i siostrzeńcem hrabiego de Vaudrec, któremu składali ukłon, ściskając dłoń.
Gdy małżonkowie Du Roy znaleźli się na ulicy, przez pewien czas szli obok siebie w milczeniu, kierując się ku domowi. Nagle odezwał się Jerzy półgłosem, jak gdyby mówiąc sam do siebie:
— Doprawdy, jakie to niezrozumiałe!
— Co takiego, mój drogi? — zapytała Magdalena.
— To, że Vaudrec nic nam nie zapisał.
Młoda kobieta zaczerwieniła się silnie, jak gdyby kto na bladą jej twarz i szyję zarzucił raptownie woal czerwony.
— Dlaczegoźby miał nam co zapisać? — rzekła. — Nie miał do tego najmniejszego powodu... Zresztą bardzo być może, że pozostawił jaki testament — dodała po chwilowem milczeniu.
Jerzy się zamyślił.
— Tak, prawdopodobnie — rzekł. — Bo
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/459
Ta strona została skorygowana.
VI.