koniec końców, to nasz najlepszy przyjaciel, przyjaciel obojga. Obiadował u nas dwa razy tygodniowo, przychodził o każdej porze. Był u nas jak we własnym domu, zupełnie jak we własnym. Ciebie kochał jak ojciec, nie miał rodziny, dzieci, żadnych sióstr, ani braci, jednego tylko siostrzeńca i to dalekiego. Prawdopodobnie musi być testament. Nie chodzi mi o wielką jakąś rzecz bynajmniej, ale w każdym razie musiał nam przecież zostawić jakąś pamiątkę, dać nam poznać, iż myślał o nas, iż oceniał okazywane mu przywiązanie. Zasłużyliśmy przecież na dowód przyjaźni z jego strony.
— Bardzo możliwe, że pozostawił testament u notaryusza — potwierdziła obojętnie po chwilowym namyśle.
Gdy weszli do mieszkania, służący podał list Magdalenie, która przeczytawszy, podsunęła go mężowi.
Jerzy przeczytał, co następuje:
Mam honor prosić panią o przybycie do mojej kancelaryi, pomiędzy drugą a czwartą po południu, we wtorek, środę lub czwartek, w interesie, dotyczącym pani osobiście.
Racz pani przyjąć, etc.