jących się nawzajem, lecz nie wiedzących, co dzieje się w głębinach ich duszy.
Nagle rzucił jej w twarz:
— No, przyznaj się, że byłaś kochanką Vaudrec’a.
— Głupi jesteś — odrzekła, wzruszając ramionami. — Vaudrec bardzo był do mnie przywiązany, bardzo... ale nic więcej... nigdy...
— Kłamiesz! — zawołał, tupiąc nogą. — To niemożliwe!
— A jednakże tak jest! — odpowiedziała spokojnie.
Zaczął znów biegać po pokoju.
— A więc wytłómacz mi — zapytał, zatrzymując się nagle — dlaczegóż tobie tylko pozostawił cały majątek?
— Ależ to bardzo proste — tłómaczyła z pozorem głębokiej obojętności i bezinteresowności. — Sam przecież powiedziałeś niedawno, że oprócz nas nie miał żadnych przyjaciół, a raczej prócz mnie, gdyż znał mnie od dziecka. Moja matka była wówczas damą do towarzystwa u jego bliskich krewnych. Przychodził tu zawsze do nas, jak gdyby nie miał żadnych naturalnych spadkobierców, myślał o mnie. Czy w tem przywiązaniu nie było jakiejś małej domieszki miłosnego uczucia? tego nie wiem. Być może... Lecz czyż jest kobieta, którejby nie kochano w taki sposób? być może nawet, iż ta przymieszka, to
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/466
Ta strona została skorygowana.