dnej różnicy, nie chciał, by któreś z nas przypuszczało, iż mniej było przezeń lubiane. Rzecz naturalna, iż bardziej lubił żonę, lecz pozostawiając jednakowe zapisy, pragnął dać dowód, iż miłość jego była natury czysto platonicznej. I bądź pewną, że gdyby zastanowił się był nad tem, co robi, byłby napewno w ten sposób postąpił. Postąpił jednak nierozważnie, nie pomyślał o następstwach. Dobrze mówiłaś przed chwilą, iż przynosił ci kwiaty każdego poniedziałku, tobie też pragnął pozostawić ostatnią po sobie pamiątkę, nie zdając sobie nawet sprawy z tego postępowania...
— Dobrze. Wszystko więc ułożone — przerwała z pewnym odcieniem niecierpliwości w głosie. — Zrozumiałam już wszystko. Nie potrzebuję więcej objaśnień. Idź zaraz do notaryusza.
— Masz racyę, idę zaraz — wyjąkał, czerwieniąc się.
Wziął kapelusz i na odchodnem dodał:
— Będę się starał załatwić pretensyę synowca pięćdziesięciu tysiącami franków, nieprawdaż?
— Ach, nie! — odparła wyniośle. — Daj mu całe żądane sto tysięcy i, jeśli chcesz, odtrąć je z mojej części.
— Ależ, jak można! — rzekł, nagle zawstydzony. — Podzielimy sumę na połowę.
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/471
Ta strona została skorygowana.