Obiad przeszedł wesoło, jak również i cały wieczór.
Jerzy i Magdalena powrócili do domu późno. Gaz już był zgaszony i dziennikarz, chcąc oświetlić schody, zapalał od czasu do czasu woskową zapałkę.
Na zakręcie pierwszego piętra, silnie potarta zapałka oświetliła w lustrze ich zbliżające się postacie, które wyłaniały się powoli z okalającej pomroki.
Miały pozór widm, gotowych rozpłynąć się w nocnych cieniach.
Du Roy podniósł rękę, chcąc lepiej oświetlić własne odbicie i z tryumfującym uśmiechem rzekł:
— Patrzcie, oto przechodzą milionerzy.
Dwa miesiące upływało już od zawładnięcia państwem marokkańskiem. Francya, władczyni Tangeru, dzierżyła w swej dłoni całe wybrzeże afrykańskie morza Śródziemnego, sięgając aż do Trypolisu i zagwarantowała wszystkie długi nowo włączonych posiadłości.
Chodziły wieści, iż dwóch ministrów zarobiło na tej wyprawie około dwudziestu milio-