Ami, musisz teraz sam pozostać; zabieram ci piękną Klotyldę, by jej pokazać mój pokój.
I dwie kobiety oddaliły się szybkim krokiem, torując sobie zręcznie drogę, prześlizgując się między tłumem, pomagając sobie owymi ruchami falisto-wężowatymi, jakie zwykle przybierają w tłumie.
— Jerzy! — szepnął jakiś głos w tejsamej prawie chwili.
Była to pani Walter.
— Ach! jaki ty jesteś okrutny! — szepnęła cicho.
— Jakie mi zadajesz tortury... Poleciłam Zuzannie, by zabrała tę twoją towarzyszkę, bo chcę z tobą pomówić. Słuchaj, muszę... muszę koniecznie, pomówić z tobą dziś wieczór... albo... albo... nie domyślasz się nawet, na co jestem zdecydowana. Udaj się do cieplarni. Zobaczysz tam na lewo drzwi i wyjdziesz do ogrodu. Idź ciągle prosto główną aleją. Na samym końcu zobaczysz altankę. Zaczekaj na mnie. Przyjdę za dziesięć minut. Jeśli mie nie usłuchasz — przysięgam ci, że zrobię skandal natychmiast.
— Niech będzie — odpowiedział wyniośle. — Za dziesięć minut będę w miejscu wskazanem.
Rozstali się. O mało co jednak nie spóźnił się, z powodu Jakóba Rival’a. Ten, chwyciwszy go pod ramię, począł opowiadać mnóstwo niestworzonych rzeczy, a opowiadał je z ożywieniem
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/495
Ta strona została skorygowana.