— Złośliwa jesteś, Zuzanko, ten pan jest taksamo moim przyjacielem, jak twoim.
— Już ja się znam na tem — odpowiedziała siostra z uśmiechem.
Róża, rozgniewana, pozostawiła ich samych.
Du Roy ujął poufale ramię młodej dziewczyny i głosem pieszczotliwym spytał:
— Słuchaj, kochana moja, maleńka, wierzysz ty w moją przyjaźń?
— Ma się rozumieć, Bel-Ami.
— A masz pani do mnie zaufanie?
— Najzupełniejsze.
— Czy pani sobie przypomina, o czem mówiłem przed chwilą?
— O czem?
— O małżeństwie pani, a więcej jeszcze o człowieku, za którego wyjdziesz.
— Tak, pamiętam.
— A zatem dobrze. Może mi pani dać słowo w pewnej kwestyi?
— I owszem, ale o co idzie?
— Że mi powiesz, ilekroć ktoś oświadczy się o twoją rękę i że nie dasz stanowczej odpowiedzi bez zasięgnięcia mojej rady.
— Dobrze... i owszem.
— Ale to będzie tajemnicą tylko pomiędzy nami. Przed ojcem ani też matką ani słowa.
— Dobrze, ani słowa.
— Pani przysięga?
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/500
Ta strona została skorygowana.