skie, słowem, bawiono się jak w kółku rodzinnem. Niejednokrotnie pani Walter, korzystając z chwili, osłonięta zbitą zielenią krzewów lub drzwiami któregoś ze salonów, chwytała Jerzego w ramiona i przyciskając go do piersi, szeptała namiętnie:
— Kocham cię!... kocham!... kocham na śmierć!
On jednak odpychał ją zawsze z jednakowym chłodem, powtarzając sucho:
— Jeżeli znów zaczynasz, nie przyjdę tu już nigdy.
Z końcem marca zaczęto nagle mówić o małżeństwie obydwóch sióstr. Róża, jak mówiono, miała wyjść za hrabiego Latour-Yvelin, a Zuzanna za margrabiego de Cazolles. Dwaj ci ludzie należeli teraz do rodziny, należeli do tych, którym okazywano wyjątkowe względy i szczególną sympatyę.
Jerzy i Zuzanna byli z sobą na stopie najzupełniejszej swobody, traktowali się niemal jak rodzeństwo. Gawędzili całemi godzinami, wyśmiewali się ze wszystkich i wzajem czuli się najlepiej w swem towarzystwie.
Nie mówili nigdy o możliwem jej zamążpójściu, ani o przedstawiających się konkurentach.
Pewnego razu redaktor przyprowadził Jerzego na śniadanie, a po skończonym posiłku
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/507
Ta strona została skorygowana.