pani Walter była zmuszoną oddalić się na chwilę. Jerzy zaproponował Zuzannie, by poszli nakarmić purpurowe ryby w basenie. Wzięli ze stołu miękkiego chleba i poszli razem do cieplarni.
Dokoła marmurowego basenu porozrzucane były na ziemi miękkie poduszki, na których można było przyklęknąć, by być bliżej dziwacznych pływaków. Młoda para, przysunąwszy sobie poduszki, uklękła tuż koło siebie i pochylając się nad wodą, poczęli rzucać pożywienie. Ryby, zaledwie dostrzegłszy karmiących, przybliżyły się do brzegu i, trzepocząc ogonami i płetwami, wytrzeszczały jeszcze bardziej i tak już wypukłe oczy, rzucając się chciwie na zdobycz, poczem znów wracały, oczekując dalszej kolei.
Ruchy ich pyszczków były niesłychanie zabawne, rzuty gwałtowne i szybkie, jak błyskawica, cały wygląd prawdziwie potworny. Wśród złotego piasku przeźroczystej głębiny przewijały się jak ogniki, ukazując czasami, przy spokojniejszych ruchach, niebieskie nitki, okrążające ich płetwy.
Jerzy i Zuzanna widzieli w wodzie własne swe odbicia i uśmiechali się do nich.
— To bardzo źle ukrywać przedemną tajemnicę, panno Zuzanno — ozwał się nagle głosem cichym.
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/508
Ta strona została skorygowana.