Odwróciła się nieco od wody i, patrząc nań badawczo, spytała:
— Co panu jest?
— Ja... ja... ja jestem zazdrosny o niego — wykrztusił głosem przerywanym, jakby wyrzucając tajemnicę głęboko skrywaną.
— Pan? — spytała trochę zdziwiona.
— Tak, ja.
— A dlaczegóż to?
— Ponieważ jestem w tobie zakochany, a ty wiesz o tem doskonale, ty... nielitościwa!
— Szaleńcem jesteś, Bel-Ami! — rzekła surowo.
— Wiem o tem doskonale — odpowiedział. — Tak, jestem szaleńcem. Alboż wolno mi wyjawiać podobne rzeczy przed tobą, tak młodą dziewczyną? Jestem więcej niż szalony, jestem winowajcą, niemal zbrodniarzem. Nie mogę mieć żadnej nadziei, a myśl ta doprowadza mnie do obłędu. Gdy słyszę, że masz wyjść za mąż, napada mnie szalona wściekłość, chciałbym zabić tego człowieka. Trzeba mi wybaczyć, panno Zuzanno!
Zamilkł. Ryby, którym przed chwilą rzucano chleb, stały teraz wszystkie w uszykowanym szeregu, nieruchome, podobne do angielskich żołnierzy, i wpatrywały się w twarze pochylonych nad wodą osób, które przestały się już niemi zajmować.
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/510
Ta strona została skorygowana.