Du Roy zaś najspokojniej powrócił do domu i zastał Magdalenę, zajętą pisaniem listów.
— Czy idziesz w piątek do Walterów na obiad? — Bo ja idę stanowczo.
— Nie. Jestem trochę cierpiąca — odparła po krótkim namyśle. — Wolę zostać w domu.
— Jak ci się podoba. Nikt cię nie zmusza.
Wziął kapelusz i wyszedł znów na miasto.
Szpiegował już oddawna żonę, obserwował jej postępowanie, śledził wycieczki. Godzina, której wyczekiwał, nadeszła wreszcie. Nie pomylił się też co do tonu, z jakim wyrzekła: „Wolę zostać w domu“.
W ciągu następnych dni był dla niej jak najuprzejmiejszym. Był nawet wesołym, co nie zdarzało mu się teraz zbyt często.
— Doprawdy, stajesz się teraz znów przyjemnym — kilkakrotnie zauważyła Magdalena.
W piątek ubrał się wcześnie, chcąc, jak mówił, załatwić kilka spraw przed udaniem się na obiad. O szóstej, pocałowawszy żonę na pożegnanie, wyszedł z domu i wsiadł do karetki, stojącej na placu Notre-Dame de Lorette.
Wsiadając, rzekł do stangreta:
— Zatrzymasz się wprost domu numer 17, ulica Fontaine, i stać tam będziesz, dopóki ci nie dam rozkazu ruszenia. Wówczas zawieziesz mnie do restauracyi Coq Faisan, ulica Lafayette.
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/512
Ta strona została skorygowana.