Dorożka potoczyła się zwolna, a Du Roy zapuścił starannie firanki. Zaledwie stanął naprost swojego domu, począł pilnie obserwować. Po dziesięciu minutach zobaczył Magdalenę, która skierowała się w stronę bulwarów. Zaledwie oddaliła się cokolwiek, wysunął głowę i zawołał:
— Jedź.
Dorożka ruszyła z miejsca i zatrzymała się przed mieszczańską restauracyą, znaną w okolicy pod nazwą: Coq Faisan. Jerzy wszedł do sali, kazał sobie podać obiad, który też zjadł powoli, spoglądając od czasu do czasu na zegarek. O pół do ósmej wypił czarną kawę, dwa kieliszki wyborowego szampana, wypalił dobre cygaro, wyszedł na ulicę, a przywoławszy inną karetkę, właśnie przejeżdżającą, kazał się zawieść na ulicę La Rochefoucauld.
Nie żądając nawet wskazówki odźwiernego, wszedł na trzecie piętro, zadzwonił i spytał:
— Pan Wilhelm de Lorme jest w domu, nieprawdaż?
— Tak, panie.
Wprowadzono go do salonu, gdzie czekał kilka minut. Po chwili zjawił się we drzwiach drugiego pokoju wysoki, wyorderowany mężczyzna, o wyniosłej wojskowej postawie i włosach siwych, mimo, że był młody.
Du Roy, skłoniwszy się, rzekł:
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/513
Ta strona została skorygowana.