Śruby wyskoczyły z drzewa i młody człowiek omal że nie upadł na Magdalenę, stojącą w przedpokoju w koszuli i krótkiej spódniczce. Włosy miała rozrzucone, nogi bose. W ręku trzymała zapaloną świecę.
— To ona, mamy ją w ręku — krzyknął i wpadł do dalszych pokojów.
Komisarz, zdjąwszy kapelusz podążył za dziennikarzem, a młoda kobieta, przerażona, nie wiedząc, co się dzieje, szła za niemi, przyświecając im świecą.
Przeszli salę jadalną, w której stół niesprzątnięty, świadczył jeszcze o spożywanym przed chwilą posiłku: stała jeszcze puszka z strasburskiego pasztetu, resztki pulardy i niedojedzony kawałek chleba. Dwa talerze odstawione, były przepełnione muszlami od ostryg.
Pokój sypialny wyglądał jakby po jakim napadzie. Suknia rzucona niedbale na krzesło, męskie spodnie na poręczy fotelu. Cztery buciki dwa duże i dwa małe, walały się na dywaniku przed łóżkiem.
Był to typowy pokój hotelu umeblowanego, napełniony tandetnymi sprzętami, w którym czuć było ów nieprzyjemny zapach, mięszaninę odoru ze starych firanek, materacy, murów i krzeseł; wyziewy wszystkich ludzi, śpiących tu lub mieszkających przez dzień lub sześć miesięcy i pozostawiający po sobie część wyziewów,
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/517
Ta strona została skorygowana.