Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/52

Ta strona została przepisana.

krzewy, całe okryte kwieciem, a tak świeże i pełne, ze uważał je za sztuczne.
Powietrze było świeże, nasycone wonią słodką, nieokreśloną.
Młody człowiek, już pewniejszy siebie, począł rozglądać się uważnie po salonie. Nie był on zbyt wielki. Prócz kwiatów, nic tu nie ściągało szczególnej uwagi. Żaden jaskrawy kolor nie narzucał się oku. Czuć jednak było świeżość, wygodę, ciszę i spokój, otaczające miękką jakąś pieszczotą.
Ściany pokryte były spłowiałą materyą niewyraźnego lila koloru, zasianą drobniutkimi żółtymi kwiatkami.
Portyery z szaro-niebieskiego sukna, w rodzaju tego, jakiego się używa na żołnierskie mundury, haftowane były zlekka w ponsowe, jedwabne guziki i spadały w grubych, estetycznych fałdach. Krzesła różnego koloru, kształtu i wielkości, porozrzucane jakby od niechcenia; kanapka, olbrzymie i maleńkie fotele, pufy i taborety, pokryte były materyą w stylu Ludwika XIV, lub kremowym, w wiśniowy rzut aksamitem utrechckim.
— Pozwoli pan filiżaneczkę kawy?
I pani Forestier podała mu napełnioną filiżankę, uśmiechając się przytem przyjaźnie.
— Tak, pani. Bardzo dziękuję.
Przyjął filiżankę i gdy pełen obawy, brał