nosił je nie wiedząc o tem — mówił dalej ze śmiechem. — Ufny był i spokojny. Ja jednak pozbyłem się oto tego trupa, pozostawionego mi w spadku. Teraz mam ręce rozwiązane. Zajdę daleko.
— Zajdę daleko — powtórzył, odpowiadając własnym swym myślom i siadając na krześle okrakiem.
— Tak, ten łajdak zajdzie daleko — mówił w duchu Walter, bystro przypatrując się Jerzemu i nie zsuwając z czoła okularów.
— Muszę napisać echo — ozwał się Du Roy, powstając. — Trzeba je zredagować bardzo oględnie. Ale uprzedzam pana, że będzie ono straszliwe dla ministra. To człowiek na pełnem morzu; nikt go już stamtąd nie wyłowi. Dla Vie Française nie może już być potrzebnym. Nie warto go oszczędzać.
Walter zamyślił się przez chwilę, następnie oświadczył:
— Rób, jak chcesz. Tem gorzej dla tych, co włażą w takie błoto.
Upłynęło trzy miesiące. Rozwód Jerzego został przeprowadzony i zatwierdzony. Żona wróciła do dawnego nazwiska Forestier, a ponieważ