w ataku wściekłości. — Wyjść stąd?... Więc zapomniałeś, że to ja, ja płaciłam zawsze za to mieszkanie! Ach, brałeś je od czasu do czasu na swój rachunek... Ale kto je wynajął?... Ja!... Kto je zatrzymał?... Również ja!... I ty chcesz mi kazać wyjść? Milcz więc, nicponiu! Czy myślisz, że nie wiem, w jaki sposób ukradłeś Magdalenie połowę spadku po hrabiu Vaudrec? Myślisz może, iż nie wiem, że spałeś ze Zuzanną, by ją zmusić do tego małżeństwa...
— Zabraniam ci o niej mówić! — krzyknął, chwytając za ramiona i gwałtownie nią potrząsając. — Zabraniam!
— Spałeś z nią, wiem o tem! — krzyknęła.
Byłby przyjął wszelką obelgę, lecz to kłamstwo doprowadziło go do wściekłości. Prawdy, rzucane mu przed chwilą w oczy, wywoływały w nim tylko złość okrutną, lecz fałsz, wymyślony na to dziecko, mające zostać jego żoną, rozbudził w nim furyę, pragnienie obicia tej kobiety.
— Milcz... uważaj na siebie — powtarzał, trzęsąc nią gwałtownie. — Milcz!
Klotylda, z rozczochranymi włosami, z obłąkanym wzrokiem, wyła z całej siły:
— Tak, spałeś z nią!...
Puścił ją i wymierzył jej taki policzek, że
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/551
Ta strona została skorygowana.