oparła się aż o ścianę. Odwróciła się jednak jeszcze i podnosząc pięści, wrzasnęła:
— Tak, spałeś z nią!...
Rzucił się na nią i powaliwszy na ziemię, tłukł z całej siły.
Naraz zamilkła i poczęła jęczeć pod tymi razami. Ani drgnęła. Skryła tylko twarz w róg ściany, wydając od czasu do czasu krzyki bolesne.
Przestał ją bić, wyprostował się i przeszedł kilka razy po pokoju. Chciał odzyskać zimną krew. Naraz przyszła mu jakaś myśl do głowy. Napełnił miednicę zimną wodą, przeszedł z nią do drugiego pokoju i zanurzył w niej głowę. Następnie wymył sobie ręce i, otarłszy je starannie ręcznikiem, wrócił do saloniku, by się przekonać, co robi Klotylda. Nie ruszała się z miejsca. Leżała rozciągnięta na dywanie i płakała.
— Kiedyż przestaniesz jęczeć? — zapytał.
Nie odpowiedziała. Stał przez chwilę na środku pokoju, zmieszany trochę, zawstydzony, wobec tego ciała, leżącego przed nim. Nagle powziął postanowienie i, chwyciwszy kapelusz z kominka, zawołał:
— Żegnam. Gdy będziesz gotowa, oddasz klucz odźwiernemu. Nie mam ochoty czekać na twoją łaskę.
Wyszedł, zamknął za sobą drzwi, a wszedł-
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/552
Ta strona została skorygowana.