nych w szerokiem kole paryżan, którzy, stosownie do okazyi, mogą się stać odrazu przyjaciółmi serdecznymi, lub dalekimi kuzynami bogatych dorobkiewiczów. Byli to przeważnie zrujnowani szlachcice, z plamką na honorze, a co najgorsza, czasem nawet żonaci, I tak: był tu pan de Belvigne, margrabia de Banjolin, hrabia i hrabina de Ravelin, książęta de Ramorano i Kravalow, kawaler Valreali i inni. Za nimi szli znajomi Walterów, książę de Guerche, księstwo de Ferracine, piękna margrabina des Dunes, a w końcu kuzynowie pani Walter, którzy w całej tej defiladzie zachowywali dystyngowane miny szlachty prowincyonalnej.
Organy śpiewały ciągle, napełniając świątynię krzykliwo-miarowymi dźwiękami swych piersi metalowych, które obwieszczać zwykły niebu wszystkie radości i bóle ludzkie.
Zamknięto podwoje kościoła i nagle zrobiła się w kościele taka ciemność, jakgdyby słońce wyrzucone zostało za drzwi.
Jerzy klęczał przed wielkim ołtarzem, oświetlonym rzęsiście woskowemi świecami, a obok niego klęczała narzeczona. Nowomianowany biskup Tangeru, z pastorałem w ręku, a infułą na głowie, pojawił się we drzwiach zakrystyi i dążąc do ołtarza, niósł młodym błogosławieństwo w imieniu Przedwiecznego.
Zadał im kilka zwyczajowych pytań, zamie-
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/561
Ta strona została skorygowana.