nił obrączki, wymówił kilka słów, wiążących silniej od najsilniejszych łańcuchów i... zwrócił się do młodych małżonków z przemową chrześcijańską. W długich i pompatycznych frazesach mówił im o wierności małżeńskiej. Był to mężczyzna wysoki, otyły, jeden z tych pięknych prałatów, których cały majestat polega na zaokrąglonym brzuszku.
Odgłos łkania zwrócił uwagę niektórych obecnych. Pani Walter zakrywszy twarz rękami, płakała głośno. Musiała uledz. Od dnia, kiedy wypędziła ze swego pokoju córkę powracającą, odmówiwszy jej pocałunku, od dnia, kiedy kłaniającemu się ceremonialnie Jerzemu, powiedziała głosem cichym: jesteś człowiekiem najpodlejszym, jakiego znam i zabraniam ci mówić do siebie, gdyż ci nie odpowiem! — od dnia tego cierpiała straszliwie. Zuzannę nienawidziła nienawiścią okropną, złożoną z beznadziejnej namiętności i zazdrości przeszywającej, dziwnej zazdrości kochanki i matki, zazdrości tłumionej, straszliwej, palącej jak rana zaogniona. A teraz oto, biskup, wobec dwóch tysięcy świadków, napełniających świątynię, wobec niej, łączy węzłem małżeńskim jej kochanka i jej córkę! A ona nie może przemówić ani słowa! Nie może przeszkodzić tej zbrodni! Nie może krzyknąć: Ten człowiek należy do mnie! On
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/562
Ta strona została skorygowana.