Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/58

Ta strona została przepisana.

i wilgoć murów napełniały nieprzyjemną wonią całe domostwo, zanieczyszczały nawet poddasze.
Pokój młodego człowieka znajdował się na piątem piętrze, a okno wychodziło jakby na jaką głęboką przepaść, wprost na zagłębiony tor kolei Zachodniej i tunel, dotykający stacyi Batignolskiej.
Duroy otworzył okno i oparł się na zardzewiałej kracie. Tam w ciemnej, otwierającej się przed nim czeluści, świeciły trzy czerwone, nieruchome latarnie. Wyglądały jak oczy straszliwego potworu; a w oddali widać było inne i coraz inne płomyki. Raz po raz odzywały się krótsze lub dłuższe poświsty, bliższe lub więcej oddalone, prawie niepochwytnę, dolatujące od Asnières. Poświsty te modulowały się jak głosy. Niektóre z nich, zbliżając się, wyrzucały przeszywające skargi, coraz głośniejsze, coraz bliższe a za chwilę pojawiło się żółte światło; pędząc z wielkim hałasem i tonąc następnie w czarnych głębinach tunelowej paszczy, pociągnęło za sobą długi sznur wagonów.
Duroy szepnął:
— Trzeba się zabrać do roboty.
Postawił lampę na stole, lecz w tejże chwili przypomniał sobie, iż nie ma w domu papieru. Miał tylko ćwiartkę papieru listowego.
— Mniejsza o to, wystarczy; duży arkusik.