Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/70

Ta strona została przepisana.

śmiem... Wczoraj oto pracowałem do późna w nocy... a dziś znowu bardzo rano... chcąc nadpisać artykuł o Algierze, zamówiony przez pana Waltera... i nie mogą z nim dojść do ładu... podarłem wszystkie moje próby... Nie mam wprawy do podobnej pracy i przyszedłem do Forestier’a, prosząc, by mi pomógł... na pierwszy raz...
Przerwała mu, śmiejąc się serdecznie, szczęśliwa, dumna swą wyższością.
— A on przysłał pana do mnie?... To bardzo ładnie.
Duroy szepnął:
— Tak, pani. Powiedział, że wybawi mnie pani z kłopotu, lepiej nawet, niż on... ale, ja nie śmiałem, nie chciałem. Pani to rozumie?
Wstała.
— Musi być bardzo przyjemna taka spółka. Jestem zachwycona pańskim pomysłem. Ot, proszą, usiądź pan na mojem miejscu, gdyż w redakcyi znają moje pismo. Zaraz ułożymy artykuł, i to znakomity.
Usiadł, wziął pióro do ręki, rozłożył przed sobą cały arkusz papieru i czekał.
Pani Forestier stojąc, przypatrywała się tym wszystkim przygotowaniom. Potem zapaliła papierosa.
Pracując, muszą palić — rzekła. — No opo^wiedz pan, co chcesz napisać?