„Przypominasz sobie zapewne majora Simbretas, wojskowego lekarza, przezwanego przez nas doktorem Ipéca. Ile razy chcieliśmy się dostać do infirmeryi, tej krainy błogosławionej, tyle razy szliśmy do niego z wizytą.
„Siedział na krześle. Nogi grube, okryte ponsowemi spodniami, rozstawione szeroko, ręce na kolanach; łokciami wymachiwał pod sufit, oczyma łypiąc, jak dwiema gałami i zapamiętale gryząc biały wąs.
„Przypominasz sobie jego receptę: — Ten żołnierz chory jest na żołądek. Dajcie mu na wymioty, lekarstwo nr. 5 podług mego przepisu. Potem dwunasto-godzinny wypoczynek, a będzie zdrów.
„Wymioty — to był jego wyraz ostatni. Ostatni i nieunikniony. Łykano zatem lekarstwo, gdyż było to koniecznością. Wykonawszy jednak zlecenie doktora Ipéca, używało się rozkosznego dwunasto-godzinnego wypoczynku.
„A zatem, mój drogi, by dostać się do uroczego Algieru, trzeba przebyć naprzód czterdziesto-godzinne, nieuniknione wymioty, przepisane z polecenia kompanii transatlantyckiej.
Uradowana z dowcipu, zacierała ręce.
Wstała, zapaliła nowy papieros i spacerując powoli po gabinecie, dyktowała mu, wypuszczając z ust cieniutkie nici dymu, które wychodząc naprzód prosto, rozszerzały się stopnio-
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/73
Ta strona została skorygowana.