całkiem obcy, milczący i sztywny. Od owego wieczoru, kiedy wobec brata wyrwał się z ohydną tajemnicą przezeń wykrytą, czuł, że ostatnie łączące go z nim węzły zostały zerwane. Dręczyły go wyrzuty sumienia, że o tem powiedział Janowi. Uważał się człowieka wstrętnego, złośliwego, a jednak ulżyło mu, że to z siebie wyrzucił.
Nigdy nie spotykał się ze spojrzeniem matki lub brata. Oczy ich, unikając tego zetknięcia, przyswoiły sobie ruchliwość zadziwiającą i podstępność wroga, obawiającego się potyczki. I stale zadawał sobie pytanie: — Co ona też mogła powiedzieć Janowi? Czy przyznała się, czy wyparła? Co sądzi mój brat? Co myśli o niej i co o mnie? — Niepodobna było odgadnąć, i to go doprowadzało do rozpaczy. Zresztą rozmawiał z nimi tylko w obecności Rolanda, aby nie zwrócić jego uwagi.
Otrzymawszy pismo, mianujące go lekarzem okrętowym, tegoż samego dnia zawiadomił rodzinę. Ojciec, skłonny wogóle do radowania się ze wszystkiego, zaczął klaskać w dłonie. Jan tonem poważnym, lecz głęboko uradowany, rzekł:
— Winszuję ci z całego serca, bo wiem, że miałeś wielu współzawodników. Zawdzięczasz to niewątpliwie poleceniom twych profesorów.
A matka, schylając głowę, szepnęła:
— Jestem szczęśliwa, że ci się udało.
Po śniadaniu udał się do biura Towarzystwa, zasięgnąć rozmaitych informacji; spytał też o nazwisko lekarza „Pikardji“, mającej odpłynąć nazajutrz, by od kolegi dowiedzieć się szczegó[1] łów, dotyczących nowego trybu życia.
Doktor Pirette był właśnie na okręcie, więc
- ↑ Błąd składu fragmentu tekstu na str. 152 przepisano z wydania „Piotr i Jan“ Guy de Maupassanta, Wydawnictwo S. A. Krzyżanowski w Krakowie 1913 r., str. 195