Notarjusz nic o tem nie wiedział.
— Mnie tyle tylko wiadomo, że nie mając spadkobierców prawnych, pozostawił cały swój majątek, wynoszący do dwudziestu tysięcy renty rocznej w trzechprocentowych obligacjach młodszemu synowi państwa, którego znał od dziecka i uważał za godnego tego zapisu. W razie nieprzyjęcia tej spuścizny przez pana Jana, majątek przeszedłby na fundusz podrzutków.
Stary Roland, niemogąc już dłużej ukrywać swej radości wykrzyknął:
— Dalibóg, cóż to za dobra myśl. Gdybym ja nie miał potomstwa, napewno byłbym też pamiętał o tym kochanym przyjacielu!
Notarjusz się uśmiechnął:
— Pragnąłem też osobiście państwo zawiadomić. Zawsze to przyjemnie módz komuś przynieść dobrą wiadomość.
Wcale o tem nie myślał, że tą dobrą wiadością była śmierć przyjaciela, najlepszego przyjaciela Rolanda, który sam nagle zapomniał o tym przed chwilą, dopiero z głębokiem przekonaniem akcentowanym serdecznym stosunku.
Tylko Rolandowa i synowie zachowali miny smutne. Ona popłakiwała trochę, raz po raz ocierając oczy chusteczką, którą następnie przykładała do ust, by stłumić ciężkie westchnienia.
Doktor mruczał:
— Bardzo był miły człowiek, bardzo serdeczny. Często nas zapraszał na obiad, mnie i brata.
Jan z szeroko rozwartemi błyszczącymi oczymą, ruchem mechanicznym prawej ręki ujmował swą piękną brodę, gładząc ją aż do ostatnich włosków, jak gdyby ja chciał wydłużyć i zwęzić.
Ze dwa razy poruszył ustami, chcąc rzec coś
Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/24
Ta strona została skorygowana.