na jakiś czas i zobaczyć te dziwy, tylko że do tego potrzebaby pieniędzy, dużo...
Zamilkł raptownie, przypominając sobie, że brat jego ma już teraz te pieniądze i że wolny od pracy codziennej, swobody, bez żadnych oków życiowych, szczęśliwy, radosny, może pojechać, kędy sam zechce, do jasnowłosych szwedek lub smagłych mieszkanek Hawany.
I w tejże chwili jedna z tych myśli bezwiednych a tak u niego częstych, nagłych, błyskawicznych, że ani je mógł przewidzieć, ni powstrzymać, ni zmodyfikować, jedna z tych myśli, pochodzących z jego duszy drugiej, niezależnej, gwałtownej, przemknęła mu przez głowę:
— Ba, kiedy on zbyt głupi i na pewno ożeni się z tą Rosemilly.
Wstał.
— Pozostawiam cię z marzeniami o przyszłości; ja bo czuję potrzebę ruchu.
Uścisnął rękę brata i tonem bardzo serdecznym dodał:
— I otóż, Janku, jesteś bogaczem! Bardzo jestem rad, że cię dziś jeszcze spotkałem samego, by ci powiedzieć, jak bardzo się tym cieszę, jak gorąco ci winszuję i jak cię kocham.
Jan natury łagodnej i czułej, głęboko wzruszony mamrotał:
Dzięki... dzięki... kochany Piotrze... dzięki.
I Piotr zawrócił swym krokiem powolnym, z laską pod pachą i rękoma splecionymi na plecach.
Wróciwszy do miasta, znów sobie zadał pytanie, co począć z wieczorem, niezadowolony z tej
Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/35
Ta strona została skorygowana.