Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/42

Ta strona została skorygowana.

zanotowawszy z dwieście ogłoszeń, wrócił do domu na śniadanie, spaźniając się o kwadrans.
Już w przedpokoju usłyszał brzęk talerzy. Jedzono zatym bez niego. Czemu? Nigdy nie byli tak bardzo punktualni. Odrazu go to zmroziło i zirytowało, jago że był trochę drażliwy. Zeledwie wszedł, ojciec zwrócił się doń:
— Dalej-że Piotrze, spiesz się, u kaduka! Wiesz przecie, że o drugiej mamy być u notarjusza. Nie pora się dziś gapić.
Lekarz usiadł w milczeniu, ucałowawszy wpierw matkę i uścisnąwszy ręce brata i ojca; następnie wziął z półmiska, ustawionego na środku stołu, kotlet dla niego zostawiony. Zimny był i wyszuszony. Prawdopodobnie najgorszy został dla niego. Pomyślał, że można było trzymać mięso w rurze, aż do jego przybycia, a nie tracić głowy do tego stopnia, by już całkowicie zapomnieć o nim, starszym synu. Rozmowę przerwaną za jego wejściem, znów podjęto, gdzie się urwała.
— Gdybym ja była na twojem miejscu — mówiła pani Rolandowa do Jana — wiem, cobym teraz uczyniła. Powinienbyś urządzić zaraz i bogato, w sposób wpadający w oczy, bywać w towarzystwach, jeździć konno i wziąść ze dwie sprawy głośne do obrony, by się dobrze zaprezentować w sądzie. Najlepiej, byś został bardzo poszukiwanym obrońcą-amatorem. Dzięki Bogu na utrzymanie pracować nie potrzebujesz, a jeśli będziesz wykonywać swój zawód, to po to tylko, by nie zmarnować owoców swych studjów, bo ostatecznie człowiek musi zawsze coś robić.
Ojciec, obierający właśnie gruszkę, oświadczył:
— Chryste Panie! ja na twojem miejscu za-