Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/49

Ta strona została skorygowana.

— Przechodziłeś tu kiedyś z ładnym blondynem o długiej brodzie. Czy to może twój brat?
— Tak, to mój brat.
— Ogromnie ładny chłopiec.
— Naprawdę? No tak, a przytym wygląda na takiego, co to potrafi dobrze żyć.
Jakaż dziwna potrzeba prze go nagle do opowiedzenia tej służącej z piwiarni o spadku Jana? Czemu myśl ta, którą odpychał, będąc sam, którą odsuwał z obawy niepokoju, jaki mu wnosiła do duszy, przyszła mu na usta w tej chwili i czemu jej pozwala spłynąć, jak gdyby czuł potrzebę nieprzepartą wywnętrzenia ponownie swego serca, przepełnionego goryczą?
I założywszy noga na nogę, rzekł:
— O, brat mój ma piękne widoki, bo właśnie odziedziczył majątek, przynoszący mu dwadzieścia tysięcy renty rocznej.
Rozwarła szeroko swe duże, błękitne, chciwe oczy:
— Och, a któż mu to tyle zapisał, babka, czy ciotka może?
— Nie, stary przyjaciel mych rodziców.
— Tylko przyjaciel? Niemożliwe! A tobie to nic nie zapisał?
— Nie; mnie znał bardzo mało.
Zastanawiała się przez chwilę, poczym z uśmiechem figlarnym rzekła:
— Ano, brat twój ma widać szczęście, skoro posiada takich przyjaciół. Tak, nic dziwnego, że tak niepodobny do ciebie!
Miał ochotę ją wypoliczkować i przez zaciśnięte zęby zapytał, nie wiedząc sam właściwie czemu:
— Co chcesz przez to powiedzieć?